Na dzień kobiet dostałam od męża Axolotl'a. Słodki jest z tym swoim głupkowatym wyrazem nibymordki, rozczochranymi skrzelami naokoło głowy, ogonem jak u kijanki i nogami, z których nie potrafi korzystać. Przez to, że jest taki głupi i bezbronny, chyba się we mnie instynkt macierzyński obudził, żeby się nim zaopiekować, no i tak go doglądam czasami czy mu czegoś tam nie trzeba. W sumie filtr się zepsuł jakiś czas temu i kiepsko (o ile w ogóle) filtruje wodę, ale na nowy filtr trochę nam szkoda kasy. Biorąc pod uwagę nasze gospodarstwo domowe, które się powiększa, w tym momencie trzymanie zwierząt to kwestia dyskusyjna, więc nawet nie wiadomo czy w te zwierzaki inwestować - bo za jakiś czas jak dziecko ich nie skrzywdzi, to one mogą skrzywdzić dziecko. O ile Axolotl to tępy młot bez zębów, to legwan ma zęby, pazury i rośnie do wielkości jamnika + półmetrowy ogon, a nasze 3 pająki są jadowite.
Jako, że filtry w zoologikach to wydatek rzędu 50zł, postanowiłam obniżyć koszta i zapewnić Axowi trochę rozrywki. Kupiłam 25 (czyt. dwadzieścia pięć) ślimaków do akwarium, aby zajęły się tymi przeklętymi glonami, z którymi sam filtr sobie nie radzi. Do tego wzięłam jakiś mech i odgloniacz-w-butelce.
Wyszłam z domu, wracam i patrzę, jak tam te ślimaczki - zadomowiły się po kątach, czy dalej na tym mchu robią sobie imprezę zamkniętą. Naiwna myślałam, że wydam mniej, efekt będzie satysfakcjonujący (czyli zero glona) a axik będzie miał z kim 'gadać' po godzinach. Pogadał jak mnie nie było, z 25 ślimaków zrobiły się 2 (słownie: dwa). Ax ma teraz dobry humor, zadowolony z siebie pływa teraz dumny jak paw. Czupryna krwistoczerwona i oczy aż błyszczą. Zrobił sobie ucztę za wszystkie czasy, ślimakożerca jeden - a nigdzie o tym się nie doczytałam, żeby to to wsuwało ślimaki !!
Mech przetrwał.
Jako, że filtry w zoologikach to wydatek rzędu 50zł, postanowiłam obniżyć koszta i zapewnić Axowi trochę rozrywki. Kupiłam 25 (czyt. dwadzieścia pięć) ślimaków do akwarium, aby zajęły się tymi przeklętymi glonami, z którymi sam filtr sobie nie radzi. Do tego wzięłam jakiś mech i odgloniacz-w-butelce.
Wyszłam z domu, wracam i patrzę, jak tam te ślimaczki - zadomowiły się po kątach, czy dalej na tym mchu robią sobie imprezę zamkniętą. Naiwna myślałam, że wydam mniej, efekt będzie satysfakcjonujący (czyli zero glona) a axik będzie miał z kim 'gadać' po godzinach. Pogadał jak mnie nie było, z 25 ślimaków zrobiły się 2 (słownie: dwa). Ax ma teraz dobry humor, zadowolony z siebie pływa teraz dumny jak paw. Czupryna krwistoczerwona i oczy aż błyszczą. Zrobił sobie ucztę za wszystkie czasy, ślimakożerca jeden - a nigdzie o tym się nie doczytałam, żeby to to wsuwało ślimaki !!
Mech przetrwał.