Szkoła rodzenia - part3. O laktatorze.

00:25

O szkole rodzenia ciąg dalszy, niewykluczone, że po raz ostatni bo termin porodu już za tydzień, aczkolwiek maluch się nie spieszy (chyba, na razie), więc możliwym a nawet wskazanym jest, abym w ciągu najbliższych 2 tyg nie rozsypała się :P niech się tam w środku zaokrągla, bo maleńka jest ^^

Mąż: co tam dzisiaj?
Ja: a, uczyłam się przeć
- ... i jak?
- e, proste
- ???
- Wyszło mi za pierwszym razem, więc proste.

Mina na wiadomość o parciu była całkiem fajna:)

Równie fajna (a może raczej żałosna) była wizyta pewnego młodego-tatusia-starającego-się-dobrze-wyjść-przed-gronem-kobiet-któremu-styl-macho-nie-wyszedł. Pękałyśmy (my: gimnastykujące-niedługo-rodzące) ze śmiechu, co za palant. Wchodzi, pyta się (z takim trochę wiejskim akcentem, a jak):

- Dzień dobry, ja słyszałem, że u państwa można wypożyczyć maszynę taką elektryczną
Pani Tereska: - ?? {wielkie oczy} Maszynę jaką? Do szycia ?
- Może o jakiś kombajn mu chodzi - zażartowała jakaś ciężarna obok, z żartem niewiele ostrzejszym od tatusia-ciut-nie-macho
- No maszyna taka, co jak gospodarstwo rolne je, to ludzie takie maszyny majo jak krowy hodujo.
- O matko {mina bliżej nieokreślona}. Nie, nie mamy. Wypożyczone wszystkie. Ale zadzwoni pan pod numer (...), tam może panu pomogą.

Wypstrykał numer na komórze (nie widziałam go, ale założę się, że albo ma telefon wyeksponowany na smyczy na wykokszonym torsie, albo zwisa tam zamiast telefonu megazłoty łańcuch). Dzwoni. Odchrząknął. Woła przez całą szkołę rodzenia:

- To jak to się nazywało ??
- LAKTATOR!!!!

Krowy na roli. Ot porównał. A pani Tereska skomentowała, że wielu chłoptasiów przychodzi i porównują laktator do krów, bo ich zdaniem ten żart jest fajny. I poucza nas, żeby nie narzekać na swoich chłopów, bo mogłyśmy gorzej trafić ;)

Podobne wpisy:

0 komentarzy

O czym teraz myślisz?