Deser
00:29Trzy dni temu była moja kolej na robienie obiadu (albo obiadokolacji, bo około 20stej). Nawiasem mówiąc, obiadki robimy na zmiane. Zaproponował, że sam pojedzie na zakupy, tylko żeby mu zrobić listę rzeczy potrzebnych.
Kupił wszystko, a nawet- uwaga - więcej niż napisałam. Jakieś kiwi, banany, pomarańcze - fajnie. Obiadek - pojedli, popili. Mąż idzie zrobić deser.
Eeeee? Zrobi mi deserek? :)) Krótka chwila i mam - pokrojone owoce z bita śmietaną. Na moje zdziwienie dostrzegam niewinny uśmiech - bo potrzebuję teraz witaminek. To jak najbardziej prawda, ale jak on na to wpadł ? Tyle się znamy, a on mnie dalej zaskakuje.
Dwa dni temu sytuacja analogiczna do poprzedniego dnia, ale oprócz tego doszły lody. Moje oczy znowu wyszły na wierzch.
Wczoraj znowu pojechał na zakupy sam, żebym sobie odpoczęła - bo męczę się ostatnio porządnie - jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi - nawet siedzeniem przy komputerze czy jedzeniem ;) Schody na 3pietro wcześniej już prawie robiłam 'na jednym wdechu', a teraz trzeba przystanki robić na półpiętrze. Brzusio coraz większy to i szybciej się męczymy:)
Powracając do tematu - pojechał, kupił co trzeba, dzwoni - słuchaj a może mikser kupie? Po powrocie wypróbowaliśmy zmiksowane owoce - smakują jak dziecięce Gerberki, pyszne! Potem ugotował pierogi, do tego podsmażany boczek, i na deser - chyba już się przyzwyczaiłam - owoce z tymi wszystkimi bajerami.
Znowu z pół godziny patrzyłam na Męża spod byka, bo mi się to dziwne wydaje, żebym trafiła na takiego świetnego faceta :) Jest najlepszy.
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?