jednak oplaca mi sie jezdzic z mama na miasto ;)
nowa nagrywarka dvd oraz cool i trendy czarne buty :p mruu
nowa nagrywarka dvd oraz cool i trendy czarne buty :p mruu
wlasnie jem sniadanie, i nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie to, ze dochodzi 22 ;x psa zamiast wyprowadzic o 17 to wyprowadzilam o 21. caly dzien przy kompie i na nic nie mam czasu :p
'skoczyłam(C) Hey.
lecÄ™
nie jest tak strasznie
jestem
w niebie
nie jest wcale aż tak pięknie
dwóch rosłych aniołów
wyprasza mnie z nieba
mówią, że miejsca
dla niecierpliwych w niebie nie ma
najlepiej było wtedy
kiedy kogoś miałam w sobie
gdy pachniało deszczem
gdy marzyłam wieczorem
gdy karmiłam gołębie
chlebem z karbidem
słuchałam muzyki
upijałam się winem.'
ciekawy opis skoku z 10 pietra. reszta wiersza taka sobie, ale na poczatku... mru. dziwne, ze podoba mi sie opis samobojstwa, no ale coz.
wiele osob uwaza np. pozar za tragedie.
moim zdaniem pozar jest czyms pieknym, tak samo burza czy tornado. oj tornada naprawde sa piekne.
kazdy jest troche w lewo w indywidualnym dla siebie kierunku, ciekierap.
i znowu zarwalam nocke. wstalam o ~14-15, w nocy mialam co robic, nawet nad ranem nie poczulam sie zmeczona, a gdy zachcialo mi sie spac to mama zabronila mi sie polozyc.
- masz sie teraz nie klasc! za to polozysz sie o 6 wieczorem, moze wreszcie sie przestawisz.
ehe. zaraz 6 rano na-nastepnego dnia a tylko troche zmeczona jestem. z przyzwyczajenia szukam czegos ciekawego w sieci. ot wiersz jako bajka na dobranoc.
wsiadam do autobusu. zanim jednak wsiade, przepuszczam wychodzacych przodem. wychodzi sobie jeden chlopak ostatnimi drzwiami i widzac ze chce wejsc do srodka, usmiecha sie i pyta, czy chce bilet- i wyciaga reke ze skasowanym biletem w moim kierunku ;) mile to bylo, moznaby nawet w zwyczaj wpisac. kiedys spotkalam sie z czyms takim, ze ktos wysiada z autobusu to swoj skasowany bilet kladzie na siedzeniu na ktorym siedzial. ciekawe.
tak smiechem-zartem, ale 5 przejazdow i piwo w kieszeni moze byc.
tak smiechem-zartem, ale 5 przejazdow i piwo w kieszeni moze byc.
toz to sie normalnie wsciec mozna. tyle do napisania a nigdy tego napisac nie mozna, bo nlog.org nie dziala.
Ab ovo usque ad mala*. (standardowo i monotematycznie). wszystko to lineage. ostatnio snilo mi sie nawet, ze wychodze sobie z klatki i wszystko widze tak jak w grze- jest okienko chatu, radar, pasek hp i skille, a drogÄ…, wzdluz mojego bloku przebiega sobie Pepis jako dark elf z gierki ;x
uczestnictwo w tej gierce odcina mnie od swiata rzeczywistego i wkurza mnie to niesamowicie, nawet nie jestem w stanie powiedziec co mnie do tej gierki ciagnie- czy fabula (ktora zreszta nudzi sie po miesiacu fry), czy osiagniecia (ktore nie przekraczaja standardu w porownaniu do innych graczy), czy atmosfera w klanie (po roku znajomosci wszyscy zaczynaja sie miedzy soba klucic), czy nowe wyzwania (zmienmy serwer bedziemy ownowac), czy po prostu jestem uzalezniona od kompa i z braku innych zajec siedze i angazuje sie w rozwijanie swojego elfa. Ad Kalendas Graecas** skoncze z tym , kiedys... moze.
pora na jedno z najlepszych hasel jakie slyszalam na TSie:) 'Mam cechy charakteru niepodobne do swojego ciala'. brawo Tami ;)
no, a z Tamim ostatnio doszlismy do wniosku ze jestesmy do siebie bardzo podobni, pomimo, ze ja caly czas gram, a on nie. Ab ovo usque ad mala*, wszystko to lineage.
* - Od jaja aż do jabłek (od początku do końca)
** - Na greckie kalendy (których nie mieli - czyli na świętego nigdy)
Ab ovo usque ad mala*. (standardowo i monotematycznie). wszystko to lineage. ostatnio snilo mi sie nawet, ze wychodze sobie z klatki i wszystko widze tak jak w grze- jest okienko chatu, radar, pasek hp i skille, a drogÄ…, wzdluz mojego bloku przebiega sobie Pepis jako dark elf z gierki ;x
uczestnictwo w tej gierce odcina mnie od swiata rzeczywistego i wkurza mnie to niesamowicie, nawet nie jestem w stanie powiedziec co mnie do tej gierki ciagnie- czy fabula (ktora zreszta nudzi sie po miesiacu fry), czy osiagniecia (ktore nie przekraczaja standardu w porownaniu do innych graczy), czy atmosfera w klanie (po roku znajomosci wszyscy zaczynaja sie miedzy soba klucic), czy nowe wyzwania (zmienmy serwer bedziemy ownowac), czy po prostu jestem uzalezniona od kompa i z braku innych zajec siedze i angazuje sie w rozwijanie swojego elfa. Ad Kalendas Graecas** skoncze z tym , kiedys... moze.
pora na jedno z najlepszych hasel jakie slyszalam na TSie:) 'Mam cechy charakteru niepodobne do swojego ciala'. brawo Tami ;)
no, a z Tamim ostatnio doszlismy do wniosku ze jestesmy do siebie bardzo podobni, pomimo, ze ja caly czas gram, a on nie. Ab ovo usque ad mala*, wszystko to lineage.
* - Od jaja aż do jabłek (od początku do końca)
** - Na greckie kalendy (których nie mieli - czyli na świętego nigdy)
od kiedy zyje i rozumiem zjawiska otaczajace moja skromna osobe... nie widzialam takiej szalonej ulewy jak dzisiaj !! ;x
myslalam ze okres deszczowy po powrocie z wakacji dobiegl konca, a tu... jadac samochodem widocznosc nie przekracza 2 metrow- wszystko szare. wycieraczki nacieraja na szybe na 'pelnych polobrotach' (:P) a i tqak nie ma mozliwosci zobaczenia czegokolwiek. swiatla za to sa widoczne- ale z maximum 10 metrow. nie widac znakow ani linii na drogach. nie widac pieszych, rowerzystow. po 15 minutach od rozpoczecia sie ulewy polowa samochodow zatrzymywala sie na najblizszych parkingach i czekala az to sie skonczy. mama mnie wiozla oczywiscie tam, gdzie drogi nie znala na pamiec, wiec wloklysmy sie jakies 20 km/h, podobnie zreszta ak wszyscy dookola.
po jakims czasie wracam z przystanku do domu i co kraweznik plynie rzeka a na asfalcie i chodniku rozciagaja sie jeziora ;x woda po kostki.
co za pogoda, koniec swiata
dochodzac do klatki deszcz sie uspokoil, a raczej wiatr, bo padalo w dalszym ciagu. a jakze, trafilam na najwieksza ulewe. po takim treningu w gdansku w koncu bylo mi to obojetne. i moze dziwnie to zabrzmi, ale spodobalo mi sie to. naprawde komicznie to wygladalo, jak szlam chodnikiem i szukalam miejsc, gdzie nie ma kaluzy. jednak takich miejsc nie bylo i co raz wpadalam w coraz to glebsze kaluze. wydaje sie, ze jestes na delikatnej gorce bo od jakiegos czasu nie czujesz wody miedzy podeszwa sandalow a stopa, a tu chlup- znowu woda do kostek. hehe, jakby nie blyskalo co chwila, to pewnie bym zwolnila kroku i bym sie pobawila na deszczu. ale w koncu jestem chora i jest mi to niewskazane, wiec moze i dobrze, ze burza byla. oj byla burza byla
myslalam ze okres deszczowy po powrocie z wakacji dobiegl konca, a tu... jadac samochodem widocznosc nie przekracza 2 metrow- wszystko szare. wycieraczki nacieraja na szybe na 'pelnych polobrotach' (:P) a i tqak nie ma mozliwosci zobaczenia czegokolwiek. swiatla za to sa widoczne- ale z maximum 10 metrow. nie widac znakow ani linii na drogach. nie widac pieszych, rowerzystow. po 15 minutach od rozpoczecia sie ulewy polowa samochodow zatrzymywala sie na najblizszych parkingach i czekala az to sie skonczy. mama mnie wiozla oczywiscie tam, gdzie drogi nie znala na pamiec, wiec wloklysmy sie jakies 20 km/h, podobnie zreszta ak wszyscy dookola.
po jakims czasie wracam z przystanku do domu i co kraweznik plynie rzeka a na asfalcie i chodniku rozciagaja sie jeziora ;x woda po kostki.
co za pogoda, koniec swiata
dochodzac do klatki deszcz sie uspokoil, a raczej wiatr, bo padalo w dalszym ciagu. a jakze, trafilam na najwieksza ulewe. po takim treningu w gdansku w koncu bylo mi to obojetne. i moze dziwnie to zabrzmi, ale spodobalo mi sie to. naprawde komicznie to wygladalo, jak szlam chodnikiem i szukalam miejsc, gdzie nie ma kaluzy. jednak takich miejsc nie bylo i co raz wpadalam w coraz to glebsze kaluze. wydaje sie, ze jestes na delikatnej gorce bo od jakiegos czasu nie czujesz wody miedzy podeszwa sandalow a stopa, a tu chlup- znowu woda do kostek. hehe, jakby nie blyskalo co chwila, to pewnie bym zwolnila kroku i bym sie pobawila na deszczu. ale w koncu jestem chora i jest mi to niewskazane, wiec moze i dobrze, ze burza byla. oj byla burza byla
- ciekawe kto to przeczyta w calosci ;p -
kilka zdan na temat 10 ostatnich dni, ktore spedzilam nad morzem- wakacje sa, trzeba korzystac.
wiec moze hm zacznijmy od tego ze o maly wlos co bym skonczyla w gdyni zamiast w gdansku :P prawie przysnelam w pociagu z mp3jka w uszach swiecie przekonana ze jestem w gdyni a nie w gdansku. zaprzyjaznieni mlodziency siedzacy obok nam- mnie i kobiety mej Anny ;) tak nam zaczeli tlumaczyc droge do gdanska ze sie zaplatalam i bylam swiecie przekonana iz przed gdanskiem jest gdynia :P blondynka ma jednak szybko wybudzila mnie ze snu, koledzy siedzacy po mojej prawie skomentowali, ze mamy 30 sekund do odjadu pociagu z gdanska oO wybieglysmy az sie za nami kurzylo
dzien pierwszy
mily poczatek wyjazdu: dworzec
to gdzie idziemy? w prawo czy w lewo?
patrzymy na gore- drogowskazy 'Centrum' jasno wskazuja kierunek w lewo, tak wiec skrecilysmy tam. doszlysmy do skretu- gdzie teraz? wyszlysmy schodami na gore- nie ma tramwaju, ktorego mialysmy szukac. numer tramwaju- oczywiscie 13. schodzimy na dol, idziemy dalej, za zakretem, tam gdzie wczesniej- okazuje sie ze zle skrecilysmy, wiec zaawracamy- ja chce sie zapytac o droge jednak anka przygasila moja chec nawiazania konwersacji z ciekawymi mlodziencami na dworcu wrzeszczac i patrzac na mnie z byka- nie pytaj sie! po co! trafimy same! daj spokoj! nie pytaj sie! przeciez sie nie zgubimy! :p po 10 minutach bladzenia z torbami skapitulowala- podchodzimy do jednej baby. pytamy sie. mowi jak dojsc, dochodzimy- nic tam nie ma. podchodzimy do kogos innego- tlumaczy nam droge- do licha, stamtad przryszlysmy. pytamy dalej. jeszcze jakis inny kierunek. podchodze wkurzona do jednej dziewczyny- sory...? dziewczyna popatrzyla na nas jak na ufo, szybko odwrocila glowe i poszla dalej. dopiero gdy dokonczylam zdanie- '...sorry, w ktora strone na przystanek 13stki?' przestala traktowac mnie jak 15stolatke rozdajaca ulotki -.- i laskawie odpowiedziala- tedy, pozniej tam i tam, pozniej skrecicie, dalej przystanek pks, ruchome schody, skret w prawo, w gore po schodach..... trafilysmy. po mniej wiecej godzinie. teraz tylko znalesc ta ulice Gwiazdowskiego (terefere), pozniej pieszo nad wode(kolejna godzina bladzenia). pierwszy i jedyny dzien bez deszczu podczas calego pobytu, posiedzialysmy na plazy 20 minut
dzien drugi
zakwasy
zadna z nas reki do gory nie podniesie, bo miesnie przypominaja o wczorajszej rozrywce na dworcu z torbami ktore wazyly po 2 tony kazda. zapowiadaja deszcze, ale niebo jest ladne. wskakuje w krotka sukienke, klapki, i lecimy na podryw na jarmark :p a tu bum- burza. i tak do godziny 11. zmoklam, zmarzlam, noca glos jak u chlopaka przechodzacego mutacje, piwko na rozgrzanie... te przyjemnosci zapewnily mi katar i kaszel na kolejne 9 dni :p zdazylysmy jakims cudem na ostatni tramwaj. deszcz padal
dzien trzeci
madry metal po szkodzie :p niebo ladne, ale wskoczylam w dlugie rekawy i nogawki.
...oczywiscie spoznilysmy sie na ostatni tramwaj, ostatnia 13stke jak ktos woli. ta w ktora wsiadlysmy konczyla swoja trase po 5 czy 10 minutach drogi, kiedy cala trasa zajmowala jakies 25 minut. wysiadlysmy zdolowane, ze wsadzili jakis durny polmetek na trasie tramwajowej. co jest- wczoraj byl dzien powszedni, dzisiaj tez jest i co- rozklad inny? o, jedzie nocny autobs. podwiozl nas pod dom. cholerne farciary. deszcz padal caly czas
dzien czwarty
caly czas padalo. wycwanilysmy sie. spisalysmy wszystkie tramwaje. mialysmy tez mape na ktorej byly trasy autobusow, wiec kozaki czulysmy sie bezpiecznie. to bylo bledne zalozenie.
wyjasnila sie zagadka- tramwaje w jakis tam dzien kursuja tak jak w soboty, czyli o 23.36 jedzie na calej trasie. a w dni powszednie juz nie. spoko, wiec bedziemy wracac nastepnym razem o 23.16. o wyznaczonej porze siedzimy i czekamy na tramwaj. podjezdza jakis bez numeru, z litera N na gorze. o co chodzi, do licha. sprawdzamy szybko w rozkladzie, czy inny tramwaj staje o tej samej godzinie. nie staje. w tym czasie nasza 13stka odjechala. spoznilysmy sie na ostatni tramwaj... podjechalysmy czymkolwiek w strone domu, wysiadlysmy w 1/3 trasy, otwieramy mape, idziemy z buta. 5 minut, 10 minut, 15, 20... to nie ma sensu, nie jestesmy nawet w polowie drogi, takim tempem bedziemy isc ze 3 godziny. a zimno jest, leje caly czas...wracamy na starowke. po ponad 1 godzinie wspanialego spacerku dotarlysmy na starowke. zakwasy do konca pobytu :p idziemy na jarmark- wszystko pozamykane, koncert sie skonczyl. poznalysmy pana Leszka (pozdro, ziomek :p) ktory pilnowal stoiska z futrami na jarmarku nocami. jak zaczelo porzadnie lac, to zaprosil nas do srodka tego 'stoiska', narzucil na nas cool i trendy futra, obgadal swojego pryncypała (jakie slownictwo rotfl), syna, tesciowa, corke, szwagra, wszystkich. obgadywal ich do 5 nad ranem. podziekowalysmy i sobie poszlysmy.
zdazylysmy na pierwszy tramwaj :P
dzien kolejny
pojechalysmy do gdyni na wycieczke. ihaa, zdazylysmy na ostatni pociag z gdyni do gdanska!
...i spoznilysmy sie na ostatni tramwaj :p
hehe i tak w kolko. po tygodniu dowiedzialysmy sie o istnieniu nocnych autobusow ktore kursowaly idealnie przy naszej ulicy. ale oczywiscie nie jechaly bezposrednio z centrum, bylo trzeba wsiadac na dworcu po jednej przesiadce. a jezdzily raz na godzine. a tabliczka na dworcu zostala wyrwana przez jakis noobow, wiec nawet wiedzac ze mamy jechac nocnÄ… 6stka, nie wiedzialysmy czy jestesmy na dobrym przystanku, a nawet jesli, to nie wiemy czy oplaca nam sie tam stac i moknac na deszczu bo moglysmy czekac 50 minut- bardziej oplacalo sie isc na kolacje albo sniadanie. jakby nie bylo, autobus zawsze szybko przyjezdzal, a my zawsze nawiazywalysmy konwersacje z ludzmi na temat tej cholernej komunikacji miejskiej ktora zawsze musi nam zwiac. chyba na kazdym przystanku w centrum po godzinie 23 ktos nas kojarzyl :P
bylysmy w gdyni, wejherowie, chodzilysmy po molo w sopocie (toz to jawna kpina, placic prawie 3 zl za wejscie na molo. bez ulgi 50% dla studentow. ba, bez ulgi 37% nawet. ulga obowiazywala do lat 16stu).
marzylysmy, by wygrac kurtke albo polarek (ufundowany przez sponsora imprezy- piwa Specjal) na konkursach muzycznej gospody na jarmarku.
albo chociaz wspolnie spiewac piosenki na koncertach Braci, Bajzela albo Atrakcyjnego Kazimierza (ale se gosc nazwe wybral, a tytuly jego piosenek to np. 'twoja otylosc gasi nasza milosc' albo 'wydaje mi sie ze grzesze we wlasnym interesie' lol xD).
planowalysmy sie opalic.
chcialysmy obadac klimatyczne ujscie wisly do morza.
chodzic na imprezy.
nie miec komplikacji z komunikacja miejska.
wyslac wszystkie pocztowki zanim wyjazde spowrotem do miasta.
coz, nie udalo mi sie nic z tych rzeczy !!
za to jakich poznalysmy ludzi !! :]
kibice Lechii (nie legii, tylko lechii... my tez nie wiedzialysmy co to jest, ale ćśśś :)), w towarzystwie ktorych wstawilam sie za Jagiellonia (powiedzialabym, ze mi sie w glowie przewrocilo od slonca, ale ciezko mowic o wplywie slonca na glowe gdy ow slonce wcale zza chmur nie wychodzi). nawet bym jakas piosenke zaspiewala, ale nie znalam slow. a po i przed kazdym moim 'Jagiellonia!' rozgladalam sie w okolo, czy nie widac jakis perfidnych kibicow, zeby nie zrobic sobie jakiejs krzywdy :p oj ewka co z ciebie wyroslo
poznalysmy rowniez 3 kolegow-poniekad-nienormalnych, typowych swirow, wszystkich po 20stce, ubranych na bialo, z ktorymi nie da sie pogadac o niczym konkretnym i ktorzy w kolko mowia, jakie to nasze oczy sa piekne i glebokie (glebokie oczy?), a wlosy jak pieknie pachna (hehe). po 2godzinnej znajomosci wydalo sie ze koledzy nie studiuja i... kontakt sie urwal :p
kolejna osoba z ktora nawiazalysmy kontakt byl Kamil, koles siedzacy z gitara na starowce ;) zdziwilibyscie sie jaka to jest oplacalna fucha !) dowiedzialysmy sie od niego kilku ciekawostek dotyczacych gdanska, dowiedzialysmy sie rowniez, ze kolega nie studiuje... i to rowniez byl koniec naszej znajomosci :P
bardzo milo wspominam dwukrotne spotkanie z regularnym, choc niekoniecznie aktywnie udzielajacym sie w komentowaniu moich notek Kieresiem (mam nadzieje ze to zdanie dobrze sformulowalam :P). Piotrek wyjawil nam, czym sa tak bardzo zagadkowo brzmiace pojazdy zwane trolejbusami :P. okazalo sie, ze gdynia nie smierdzi rybami. ba, maja tam nawet ulice Swietojanska :> jest tez niby-zakopianski akademik przy samym morzu i plaza-gigant na ktorej mozna sobie wypic browca bez przypalu. poznalysmy hm, Erne, mam nadzieje ze nie przekrecam (Ernestyne, imieniny obchodzi 31 lipca jakby ktos ciekaw), ktorej imie jest pierwszym oryginalnym imieniem zenskim jakie slyszalam. wieczor spedzony zajebiscie :D
kolejne spotkanie bylo w Wejherowie (eh, caly czas te trojmiejskie skm'ki, mniejszy z nimi klopot niz z tramwajami w miescie -.- bez kitu). moim zdaniem trwalo za krotko :D pozdro Kieres :D :*
ostatnie spotkanie bylo wczoraj, formalnie to przedwczoraj. pizza i piwko z Lorelei i Samanarem (l2p.prv.pl jakby ktos ciekaw). szkoda ze silvera nupka nie bylo, jednak bylo wspaniale i tak.
to byl sukces- gadalismy o L2 (co to l2?) przez caly czas, a Anka nie zasnela nawet na chwile ;> nawet polubila tych maniakow, lecz niedowierzala ze nie tylko ja tak potrafie gadac o 'tej durnej gierce' caly czas, tylko ze nawet tacy (wydawaloby sie :P) dorosli i powazni ludzie (uhm :P) tez sie wciagneli w glupiego mmorpg'a. anka, pograj 15 minut w to i dojdz do jakiegos klanu, to zobaczymy :P hehehe
rany, ale sie rozpisalam.
ano, i moj przyszly maz, Kuba, ktory w tym roku idzie do 6 kl podstawowki i ktory spytal sie swojej babci 'babcia, skoro ewa zdala mature to teraz wyjdzie za maz? ;('.... stracilam watek.
no wiec kuba przyjechal, trzeba z nim posiedziec (kiedy ja pogram? :/), a potem drugi zlot klanowy (ihaaaa!)(cholera, kiedy ja pogram:/). ide spac. od jutra trzeba expic :)
ano2: a wyjazd oczywiscie baaaaaaaaaaardzo udany:)
branoc :D
kilka zdan na temat 10 ostatnich dni, ktore spedzilam nad morzem- wakacje sa, trzeba korzystac.
wiec moze hm zacznijmy od tego ze o maly wlos co bym skonczyla w gdyni zamiast w gdansku :P prawie przysnelam w pociagu z mp3jka w uszach swiecie przekonana ze jestem w gdyni a nie w gdansku. zaprzyjaznieni mlodziency siedzacy obok nam- mnie i kobiety mej Anny ;) tak nam zaczeli tlumaczyc droge do gdanska ze sie zaplatalam i bylam swiecie przekonana iz przed gdanskiem jest gdynia :P blondynka ma jednak szybko wybudzila mnie ze snu, koledzy siedzacy po mojej prawie skomentowali, ze mamy 30 sekund do odjadu pociagu z gdanska oO wybieglysmy az sie za nami kurzylo
dzien pierwszy
mily poczatek wyjazdu: dworzec
to gdzie idziemy? w prawo czy w lewo?
patrzymy na gore- drogowskazy 'Centrum' jasno wskazuja kierunek w lewo, tak wiec skrecilysmy tam. doszlysmy do skretu- gdzie teraz? wyszlysmy schodami na gore- nie ma tramwaju, ktorego mialysmy szukac. numer tramwaju- oczywiscie 13. schodzimy na dol, idziemy dalej, za zakretem, tam gdzie wczesniej- okazuje sie ze zle skrecilysmy, wiec zaawracamy- ja chce sie zapytac o droge jednak anka przygasila moja chec nawiazania konwersacji z ciekawymi mlodziencami na dworcu wrzeszczac i patrzac na mnie z byka- nie pytaj sie! po co! trafimy same! daj spokoj! nie pytaj sie! przeciez sie nie zgubimy! :p po 10 minutach bladzenia z torbami skapitulowala- podchodzimy do jednej baby. pytamy sie. mowi jak dojsc, dochodzimy- nic tam nie ma. podchodzimy do kogos innego- tlumaczy nam droge- do licha, stamtad przryszlysmy. pytamy dalej. jeszcze jakis inny kierunek. podchodze wkurzona do jednej dziewczyny- sory...? dziewczyna popatrzyla na nas jak na ufo, szybko odwrocila glowe i poszla dalej. dopiero gdy dokonczylam zdanie- '...sorry, w ktora strone na przystanek 13stki?' przestala traktowac mnie jak 15stolatke rozdajaca ulotki -.- i laskawie odpowiedziala- tedy, pozniej tam i tam, pozniej skrecicie, dalej przystanek pks, ruchome schody, skret w prawo, w gore po schodach..... trafilysmy. po mniej wiecej godzinie. teraz tylko znalesc ta ulice Gwiazdowskiego (terefere), pozniej pieszo nad wode(kolejna godzina bladzenia). pierwszy i jedyny dzien bez deszczu podczas calego pobytu, posiedzialysmy na plazy 20 minut
dzien drugi
zakwasy
zadna z nas reki do gory nie podniesie, bo miesnie przypominaja o wczorajszej rozrywce na dworcu z torbami ktore wazyly po 2 tony kazda. zapowiadaja deszcze, ale niebo jest ladne. wskakuje w krotka sukienke, klapki, i lecimy na podryw na jarmark :p a tu bum- burza. i tak do godziny 11. zmoklam, zmarzlam, noca glos jak u chlopaka przechodzacego mutacje, piwko na rozgrzanie... te przyjemnosci zapewnily mi katar i kaszel na kolejne 9 dni :p zdazylysmy jakims cudem na ostatni tramwaj. deszcz padal
dzien trzeci
madry metal po szkodzie :p niebo ladne, ale wskoczylam w dlugie rekawy i nogawki.
...oczywiscie spoznilysmy sie na ostatni tramwaj, ostatnia 13stke jak ktos woli. ta w ktora wsiadlysmy konczyla swoja trase po 5 czy 10 minutach drogi, kiedy cala trasa zajmowala jakies 25 minut. wysiadlysmy zdolowane, ze wsadzili jakis durny polmetek na trasie tramwajowej. co jest- wczoraj byl dzien powszedni, dzisiaj tez jest i co- rozklad inny? o, jedzie nocny autobs. podwiozl nas pod dom. cholerne farciary. deszcz padal caly czas
dzien czwarty
caly czas padalo. wycwanilysmy sie. spisalysmy wszystkie tramwaje. mialysmy tez mape na ktorej byly trasy autobusow, wiec kozaki czulysmy sie bezpiecznie. to bylo bledne zalozenie.
wyjasnila sie zagadka- tramwaje w jakis tam dzien kursuja tak jak w soboty, czyli o 23.36 jedzie na calej trasie. a w dni powszednie juz nie. spoko, wiec bedziemy wracac nastepnym razem o 23.16. o wyznaczonej porze siedzimy i czekamy na tramwaj. podjezdza jakis bez numeru, z litera N na gorze. o co chodzi, do licha. sprawdzamy szybko w rozkladzie, czy inny tramwaj staje o tej samej godzinie. nie staje. w tym czasie nasza 13stka odjechala. spoznilysmy sie na ostatni tramwaj... podjechalysmy czymkolwiek w strone domu, wysiadlysmy w 1/3 trasy, otwieramy mape, idziemy z buta. 5 minut, 10 minut, 15, 20... to nie ma sensu, nie jestesmy nawet w polowie drogi, takim tempem bedziemy isc ze 3 godziny. a zimno jest, leje caly czas...wracamy na starowke. po ponad 1 godzinie wspanialego spacerku dotarlysmy na starowke. zakwasy do konca pobytu :p idziemy na jarmark- wszystko pozamykane, koncert sie skonczyl. poznalysmy pana Leszka (pozdro, ziomek :p) ktory pilnowal stoiska z futrami na jarmarku nocami. jak zaczelo porzadnie lac, to zaprosil nas do srodka tego 'stoiska', narzucil na nas cool i trendy futra, obgadal swojego pryncypała (jakie slownictwo rotfl), syna, tesciowa, corke, szwagra, wszystkich. obgadywal ich do 5 nad ranem. podziekowalysmy i sobie poszlysmy.
zdazylysmy na pierwszy tramwaj :P
dzien kolejny
pojechalysmy do gdyni na wycieczke. ihaa, zdazylysmy na ostatni pociag z gdyni do gdanska!
...i spoznilysmy sie na ostatni tramwaj :p
hehe i tak w kolko. po tygodniu dowiedzialysmy sie o istnieniu nocnych autobusow ktore kursowaly idealnie przy naszej ulicy. ale oczywiscie nie jechaly bezposrednio z centrum, bylo trzeba wsiadac na dworcu po jednej przesiadce. a jezdzily raz na godzine. a tabliczka na dworcu zostala wyrwana przez jakis noobow, wiec nawet wiedzac ze mamy jechac nocnÄ… 6stka, nie wiedzialysmy czy jestesmy na dobrym przystanku, a nawet jesli, to nie wiemy czy oplaca nam sie tam stac i moknac na deszczu bo moglysmy czekac 50 minut- bardziej oplacalo sie isc na kolacje albo sniadanie. jakby nie bylo, autobus zawsze szybko przyjezdzal, a my zawsze nawiazywalysmy konwersacje z ludzmi na temat tej cholernej komunikacji miejskiej ktora zawsze musi nam zwiac. chyba na kazdym przystanku w centrum po godzinie 23 ktos nas kojarzyl :P
bylysmy w gdyni, wejherowie, chodzilysmy po molo w sopocie (toz to jawna kpina, placic prawie 3 zl za wejscie na molo. bez ulgi 50% dla studentow. ba, bez ulgi 37% nawet. ulga obowiazywala do lat 16stu).
marzylysmy, by wygrac kurtke albo polarek (ufundowany przez sponsora imprezy- piwa Specjal) na konkursach muzycznej gospody na jarmarku.
albo chociaz wspolnie spiewac piosenki na koncertach Braci, Bajzela albo Atrakcyjnego Kazimierza (ale se gosc nazwe wybral, a tytuly jego piosenek to np. 'twoja otylosc gasi nasza milosc' albo 'wydaje mi sie ze grzesze we wlasnym interesie' lol xD).
planowalysmy sie opalic.
chcialysmy obadac klimatyczne ujscie wisly do morza.
chodzic na imprezy.
nie miec komplikacji z komunikacja miejska.
wyslac wszystkie pocztowki zanim wyjazde spowrotem do miasta.
coz, nie udalo mi sie nic z tych rzeczy !!
za to jakich poznalysmy ludzi !! :]
kibice Lechii (nie legii, tylko lechii... my tez nie wiedzialysmy co to jest, ale ćśśś :)), w towarzystwie ktorych wstawilam sie za Jagiellonia (powiedzialabym, ze mi sie w glowie przewrocilo od slonca, ale ciezko mowic o wplywie slonca na glowe gdy ow slonce wcale zza chmur nie wychodzi). nawet bym jakas piosenke zaspiewala, ale nie znalam slow. a po i przed kazdym moim 'Jagiellonia!' rozgladalam sie w okolo, czy nie widac jakis perfidnych kibicow, zeby nie zrobic sobie jakiejs krzywdy :p oj ewka co z ciebie wyroslo
poznalysmy rowniez 3 kolegow-poniekad-nienormalnych, typowych swirow, wszystkich po 20stce, ubranych na bialo, z ktorymi nie da sie pogadac o niczym konkretnym i ktorzy w kolko mowia, jakie to nasze oczy sa piekne i glebokie (glebokie oczy?), a wlosy jak pieknie pachna (hehe). po 2godzinnej znajomosci wydalo sie ze koledzy nie studiuja i... kontakt sie urwal :p
kolejna osoba z ktora nawiazalysmy kontakt byl Kamil, koles siedzacy z gitara na starowce ;) zdziwilibyscie sie jaka to jest oplacalna fucha !) dowiedzialysmy sie od niego kilku ciekawostek dotyczacych gdanska, dowiedzialysmy sie rowniez, ze kolega nie studiuje... i to rowniez byl koniec naszej znajomosci :P
bardzo milo wspominam dwukrotne spotkanie z regularnym, choc niekoniecznie aktywnie udzielajacym sie w komentowaniu moich notek Kieresiem (mam nadzieje ze to zdanie dobrze sformulowalam :P). Piotrek wyjawil nam, czym sa tak bardzo zagadkowo brzmiace pojazdy zwane trolejbusami :P. okazalo sie, ze gdynia nie smierdzi rybami. ba, maja tam nawet ulice Swietojanska :> jest tez niby-zakopianski akademik przy samym morzu i plaza-gigant na ktorej mozna sobie wypic browca bez przypalu. poznalysmy hm, Erne, mam nadzieje ze nie przekrecam (Ernestyne, imieniny obchodzi 31 lipca jakby ktos ciekaw), ktorej imie jest pierwszym oryginalnym imieniem zenskim jakie slyszalam. wieczor spedzony zajebiscie :D
kolejne spotkanie bylo w Wejherowie (eh, caly czas te trojmiejskie skm'ki, mniejszy z nimi klopot niz z tramwajami w miescie -.- bez kitu). moim zdaniem trwalo za krotko :D pozdro Kieres :D :*
ostatnie spotkanie bylo wczoraj, formalnie to przedwczoraj. pizza i piwko z Lorelei i Samanarem (l2p.prv.pl jakby ktos ciekaw). szkoda ze silvera nupka nie bylo, jednak bylo wspaniale i tak.
to byl sukces- gadalismy o L2 (co to l2?) przez caly czas, a Anka nie zasnela nawet na chwile ;> nawet polubila tych maniakow, lecz niedowierzala ze nie tylko ja tak potrafie gadac o 'tej durnej gierce' caly czas, tylko ze nawet tacy (wydawaloby sie :P) dorosli i powazni ludzie (uhm :P) tez sie wciagneli w glupiego mmorpg'a. anka, pograj 15 minut w to i dojdz do jakiegos klanu, to zobaczymy :P hehehe
rany, ale sie rozpisalam.
ano, i moj przyszly maz, Kuba, ktory w tym roku idzie do 6 kl podstawowki i ktory spytal sie swojej babci 'babcia, skoro ewa zdala mature to teraz wyjdzie za maz? ;('.... stracilam watek.
no wiec kuba przyjechal, trzeba z nim posiedziec (kiedy ja pogram? :/), a potem drugi zlot klanowy (ihaaaa!)(cholera, kiedy ja pogram:/). ide spac. od jutra trzeba expic :)
ano2: a wyjazd oczywiscie baaaaaaaaaaardzo udany:)
branoc :D
'wierzysz w milosc od pierwszego wejrzenia, czy mam przejsc przed Toba jeszcze raz?'