Fatałaszkowe załamanie
15:17 Ostatni wpis z kwietnia, a mam wrażenie że nie było mnie tu ponad rok ;) Zatem ze spotęgowanym entuzjazmem powracam do zaśmiecania internetu fragmentami mego -ostatnio bardzo optymistycznie układającego się- życia :)
Tak więc dwa miesiące po drugim porodzie, półtora miesiąca po przeprowadzce do własnego mieszkania (w końcu!), wpadła dziś wieczorem jakaś impreza.
Otwieram więc szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na dzisiejszy wieczór (kilka godzin przed imprezą, aby zdążyć otrzeć łzy po hipotetycznych porażkach), i... a jakże, apokalipsa. W gruncie rzeczy doznałam typowego uczucia towarzyszącego każdej dziewczynie stojącej przed dylematem wyboru odpowiedniego ubioru przed imprezą ale, litości, moje ciuchy dzielą się na trzy kategorie.
1. To, w czym sobie się kompletnie NIE podobam i w czym się nie pokażę światu
2. To, w czym Andrzej mnie kategorycznie NIE puści
3. Oraz najliczniejsza (niestety) kategoria - to, w co się NIE mieszczę (podkreślam - dwa miesiące po porodzie :P)
Całe szczęście, załamana, dodzwoniłam się do męża mojego podczas całodziennej jazdy na rowerze, w momencie, w którym wszystko było mu obojętne, i powiedział, że mogę iść w czym chcę.
Ciekawe czy zmieni zdanie kiedy zaprezentuję mu co wybrałam :D
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?