Oczy szeroko zamknięte
10:00Ostatecznie kot ma problem nie z kocim katarem (leczonym na 4 sposoby), nie z małą ilością łez (mierzone specjalnym paskiem), nie z bakteriami (był brany wymaz); problemu nie rozwiążemy zakrapiając oko/smarując maścią/podając sterydy (wiemy z autopsji).
To rzęsy się rudzielcowi podwijają drażniąc oczy! (a czy diagnoza postawiona poprawnie, to oczywiście czas pokaże).
No to na stół operacyjny, tniemy, i zszywamy. Przy okazji z Kocura stał się Kastratem - wszystkimi defektami postanowiliśmy zająć się hurtem.
Nie liczę już kasy ile na to poszło, ale w sumie będzie chyba z 4 rodzaje kropli, w tym antybiotyk + krople połączone ze sterydami, ze dwie maści, witaminy na sierść, teraz jeszcze doszły pigułki po zabiegu. Puści nas bydle z torbami! I to jeszcze takie leki, że do której apteki się nie zajdzie, to farmaceuci kręcą głową, że takich rzeczy to oni nie sprzedają. A jak już się trafi na aptekę, gdzie to cholerstwo jest, to portfel lżejszy o 25-35zł. I tak w kółko- to polowanie, to ubytek finansowy :P Nie wiadomo czy przypadkiem nie powinniśmy się cieszyć, że nie udało się kupić leku. Byłoby na jakiś nowy łaszek :P
Ale powracając do meritum.
Po powrocie do domu od weterynarza, kot:
- Nie może iść prosto, bo po narkozie wystąpił efekt kota wybitnie pijanego
- Dodatkowo nic nie widzi, bo mruży oczy przez gąszcz szwów na powiece górnej i dolnej na obu oczach.
- Nie może skakać ani srać, bo go boli dupa.
Ślepiec z pociętym zadkiem. No kaleka!
Jak pomyślę w jakim jest stanie to mi się płakać chce - i nie wiem czy płakać z żalu czy ze śmiechu!
Na zabieg oczywiście pojechał mąż (kocham Cię!). Ale co najlepsze.
1. Przed wyjściem z domu.
Jak on to robi! Jak, ja się pytam, ten kot to robi.
Zawsze. No ZAWSZE jak wracamy, kot się z nami wita. Ociera się, myzia, miałczy, a jak Andrzej wejdzie do kuchni, to rudy prawie że śpiewa, taki spragniony papki w misce.
Andrzej wraca do domu z pracy z zamiarem zabrania kota do weterynarza. Kot się nie wita. Andrzej podchodzi. Kot spierdala pod łóżko.
Kiedyś przez inną wizytą do weterynarza sytuacja wyglądała identycznie.
Co to ma być??
No ewenement! :D
Co najlepsze, ciąg dalszy.
2. Po wyjściu od weterynarza.
Wychodzi Andrzej, a za nim jakiś koleś wybiega.
- A pan to z Jaworzna przyjechał?
- No tak.
- Po rejestracji poznałem! I co długo pan tu mieszka?
- No z 6 lat.
- Ja też się tu przeprowadziłem ze Śląska. I co, chujowo tu się mieszka, nie?
-.-
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?