Złodziejska rozkminka
20:51Kulturalnie jem kolację w pracy, kiedy podchodzi chłoptaś, może dwudziestoletni, z pytaniem:
- Gdybym podał pani numer seryjny karty SIM, to powiedziałaby mi pani czy ten numer jest na abonament?(Coś gestykuluje paluchami. Mam cię cwaniaku! Masz Ajfona! Nie dość że tępak że boi się telefonu włączyć, to jeszcze nie wie jak wyjąć SIMa, litości! Dobrze, że chociaż wie, że to, co ukradł, to jest telefon).
- ...nie wie pan czy ma abonament?!
- Nie nie to nie mój numer. To jak, sprawdzi mi pani?
- A ma pan telefon przy sobie?
- Nie mam telefonu, ale chodzi mi o kartę. Więc da się tak sprawdzić?
- Kodem USSD można. O ile karta jest aktywna. Czy karta jest aktywna?
- Nie wiem.
- Czy może pan z niej dzwonić?
- Nie próbowałem. Znaczy się, bo to nie mój telefon. A karta sim jest w środku. Z kartą kupiłem. Tak już było.
- To włączy pan telefon, wejdzie do książki telefonicznej albo do kontaktów na SIM, i sprawdzi czy jest tam numer ICE (in case of emergensy call, czy coś innego, podobnież trendy w odsłuchu:D), Dom, Mama, czy coś w tym stylu, i powie pan, że ma pan telefon, i poda swój numer kontaktowy. Pewnie ktoś się zgłosi.
- A to nie nie, na pewno już zablokowana! Z resztą ja do niego ładowarki nie mam a on rozładowany...
- Proszę pana, dzisiejsze telefony mają jednakowe wejście do ładowania, na pewno jakaś pańska tam podpasuje...
- Takiej na pewno nie mam.
- To wyjmie pan kartę i włoży do innego telefonu i wtedy zadzwoni.
- Ale tej karty się wyjąć nie da. Niektóre telefony mają takie te... wie pani... takie "pyk" i .... no.... ja nie mam.... ekhm....
Później dyskutowaliśmy o możliwości namierzenia telefonu, czym sprytnie go zniechęciłam do korzystania ze skradzionej zabawki. Oczywiście chłopak jest "czysty", on tylko kupił bardzo wartościowy telefon za 150zł kiedy to jest on wart 1500.
I ja mam mu w takie brednie uwierzyć? Z czym do ludzi! :D
No i patrzę na niego co raz to podejrzliwiej. Rozmawia ze mną niby na lajcie, to z uśmiechem, słowo kradzież nie padło, ale 'kupił okazyjnie', 'bez papierów i ładowarki', no i co on ma z tym zrobić.
Miły koleś. Miły dla mnie bo czegoś chce, a komuś bezczelnie telefon ukradł.
Jakim trzeba być kretynem żeby pójść do operatora gdzie jest w chuj kamer i gadać takie rzeczy.
Ale już mniejsza o to. On chciał się dowiedzieć czy może z tej karty korzystać. Takich trzeba tępić...
Co najbardziej przykre z tego wszystkiego?
Zastanawiałam się, czy to zgłosić na policję. Kamery mam naokoło naprawdę dobrej jakości. Możnaby go wyśledzić na parking, a tam numer rejestracji i już z górki.
No ale... czy mi się chce? Czy powinnam? Czy warto zawracać sobie głowę? Nie mam żadnych dowodów, pewności, ktoś mi mógł nagadać głupot. No i co z tym zrobić?
Podeszłam do koleżanki, co by zrobiła. Powiedziała, że chyba nie warto, bo albo nic z tego nie wyjdzie, albo będą mnie ciągać po sądach, albo mi się od chłoptasia oberwie. Ale akurat przechodził ochroniach, no i się go podpytałam, co sądzi na ten temat.
Pomyślał co odpowiedzieć. Skomentował, że to moja wola. Zastanowił się. Podsumował, że chyba nie warto, ale jeśli chcę, to zatrzyma nagrania z kamer.
Mam takie dobre, empatyczne, życzliwe podejście do ludzi. I wszystkie moje pozytywne cechy społeczeństwo naokoło hamuje.
I ostatecznie, jak tu się dziwić, że ludzie przymykają oczy na różne sprawy, kiedy powinno się robić inaczej, skoro ja sama patrzę na takie rzeczy przez palce?
Na policję nie poszłam.
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?