Coś nowego!

10:01

Ładna pogoda od rana. Myślę sobie - zanim włączę grę, może by tak zrobić coś szalonego, niespodziewanego, zaskoczyć czymś męża, zrobić coś z dzieckiem... tyle lat przy kompie, a, rozerwę się!
I poszłam na zakupy :D
Przygotowałam sobie spis, co mi się przyda w kuchni do upichcenia czegoś rozkosznego. Plan był taki: w sklepach wyposażyć się w taki sposób, aby w domu zrobić rosół i naleśniki (full obiad!), a z czasem wyrobić się tak, aby wszystko było gotowe przed przyjściem męża z pracy. I nawet udało mi się wyjść z domu!
Plącząc się między osiedlowymi sklepami, w nagrodę za zaangażowanie w życie rodziny, kupiłam w bonusie 2 bluzki dla siebie, a dla Majki za bycie supergrzeczną - pluszowego pieska.
W drodze powrotnej do domu mijałam jakiś zakład fryzjerski, do którego skusiłam się niestety wejść (nigdy więcej random fryzjerów!), z którego wyszłam z mieszanymi uczuciami, za to mniej kosmata, więc właściwie wyszło na plus tak czy siak.
Nie wiem dlaczego, ale po rozpakowaniu zakupów w ogóle nie zdziwiło mnie, że zapomniałam kupić olej. I cytryn. Co najmniej jeden fail na dzień zakupów to w końcu standard u mnie, a że tylko jeden fail, to nawet się ucieszyłam.
Przystąpiłam do pracy. W domu zapachniało. Rosół na indyku - palce lizać. Naleśniki - nie spalone, więc też ok. Nawet makaron się nie rozgotował :) Chciałam do tego przygotować herbatę, jednak ze względu na brak cytryny zrezygnowałam. Widać ewidentny brak praktyki na zakupach, jednak podejście do zakupów jak do odskoczni od dnia codziennego brzmi wyśmienicie, więc czym tu się przejmować?
Tak więc oczekiwałam na męża w nowej bluzce, z gotowym, naprawdę (!) udanym obiadem, z nową fryzurą. Później dowiedziałam się, że do 15stej był maintenance serwera Tery, co wypełniło moje serce radością do potęgi n-tej. Co zatem stało się, że wyszło tak jak zwykle, czyli nie wyszło?

Andrzej, jak nigdy (czyli analogicznie do mnie), kupił zupę na wynos, naleśniki, i w drodze do domu wstąpił do fryzjera.

Podobne wpisy:

0 komentarzy

O czym teraz myślisz?