Przed pracą
13:36Niedziela. Niewyspana i zmęczona wstaję o 8. Wszystkie poranne czynności, rutyna. Ogarnąć siebie. Malucha nakarmić, przewinąć. Zjeść samej. Na moment do kompa usiąść. Kilka minut przed lusterkiem, i trzeba wychodzić do pracy. Kiedy się spieszę na autobus czas wydaje się płynąć szybciej. Przebiegam przez przedpokój to w jedną stronę to z powrotem w poszukiwaniu telefonu, papierosa, torebki, co raz wkurzając się że worek ze śmieciami stoi na środku drogi w taki sposób, że prawie muszę go przeskakiwać. 'Na cholerę on go postawił na środku korytarza, nie mógł go postawić pod ścianą?!' myślę sobie wściekła. Gotowa, biegnę jak szaleniec na autobus, w weekend o tej porze 7-ka jeździ raz na pół godziny a za pół godziny pracę zaczynam.
Wieczorem wracam do domu. Worek dalej stoi na samym środku. Dobra, mi nie w głowie było go przestawiać pod ścianę bo się spieszyłam, ale mąż miał całe 11h wolnego i mógł coś z nim zrobić. Wchodzę do pokoju informując że wróciłam, a mąż...
A: Dziękuję kochanie że wyrzuciłaś śmieci...
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?