Po przerwie w pisaniu ;)

12:53

Ostatnio Mąż ma ciągle coś do składania w łapkach. Najpierw jeden nowy nabytek - stolik po telewizor, następnego dnia drugi - wózek dla Majki. Wszystko przychodzi w częściach i Mąż ma zabawę. Potem zestaw kina domowego ładnie porozrzucał po kątach w dużym pokoju :) Wcześniej u rodziców zawsze ja się takimi przyjemnościami zajmowałam, teraz to spadło na niego.

Kiedy Majka kończyła 2 tygodnie, Mąż zaproponował spacer na ten dzień (dziecko jest, wózek jest, 2 tygodnie są, idziemy!). To był pierwszy, i mam nadzieję, że nie ostatni (bo jak na razie, to jednak) nasz wspólny spacer, bo po wolnym męża, które się skończyło razem ze spacerem, godziny 'spacerowe' pokrywają się z godzinami Jego pracy. I mimo, że wybrałam na allegro najlżejszy model wózka z najlżejszych, to i tak nie uśmiecha mi się wnosić tych niecałych 9kg na 3 piętro. Oczywiście nie chodzi mi tylko o wygodę podczas wychodzenia na spacer, ale głównie o towarzystwo Męża na spacerze, żeby nie było! :)

Jak przyszło co do czego, to oczywiście moja mama codziennie wpada do swojej przenajukochańszej wnusi (cholera, spadłam na drugi plan) i mi ją porywa na spacery. Raz zaproponowała, żebym z nią poszła ale nie czułam się na siłach, i od tamtej pory dwie kobitki, ta mała i ta duża, śmigają same - ja tylko pomagam w noszeniu wózka po schodach (a więc robię to, co mi najbardziej się w spacerach nie podobało). I dzięki temu, kiedy świeci słońce i jest ciepło, mogę sobie wygospodarować około godzinki całkowicie wolnego czasu przy komputerze ;)

Zawitała do nas moja siostra cioteczna z mężem i rocznym synkiem (chłopak też z sierpnia tak więc równo rok różnicy pomiędzy nim a Majką). To niewiarygodne, jaki on był wielki, ten maluch, którego widziałam kilka dni przed porodem - przysięgam, w te kilka dni urósł dwukrotnie (albo ja się przyzwyczaiłam do rozmiarów noworodka - raczej to drugie)

Przez pierwsze 2 tygodnie nie było słychać, że mamy dziecko w domu, a teraz coś ta dzidzia zaczyna troszkę marudzić - najlepiej jej się podoba marudzenie od godziny 7 rano, do południa, kiedy to tak bardzo chcę spać po nie-do-końca-przespanej-nocy (bo nawet te 2 pobudki kiedy jest ciemno, kosztują trochę nerwów zwłaszcza, że ciągle się boję, że zasnę przy dziecku i jej zrobię krzywdę) - bo karmię na leżąco - tak najwygodniej. Ba, dla własnej wygody stawiam przed sobą laptopa i włączam serial (w dzień), coby mi się nie nudziło w między czasie, i żebym nie myślała tylko w kółko 'przestań gryźć mamusię!' ^^

W tym tygodniu Majka dostanie swój pesel, a z nim zaraz becikowe, więc zapis na kurs prawka zbliża się wielkimi krokami - zapowiada się zatem, że niedługo zacznę zbierać zakłady, za którym razem uda mi się zdać. Słyszałam, że ludzie zapisują się na kurs w moim mieście, a na egzamin zapisują się do miasta odległego o kilkadziesiąt km stąd, bo u nas małe szanse na zdanie prawka - też rozważam takie wyjście. ^^

A wczoraj wróciłam z wizyty kontrolnej u ginekologa. Po jej pytaniu 'ja było', nazachwycałam się, jak to wszystko gładko mi poszło i ślicznie podziękowałam 'za wszystko' (chociaż w sumie za bardzo się przy mnie nie wysiliła, byłam wzorowym pacjentem bez komplikacji hehe), a ona skomentowała - no, bo młodym to przeważnie tak łatwo idzie.

Dawno nic tu nie pisałam, i jak teraz wszystko do jednego worka wrzuciłam, to jakoś ten wpis nie ma rąk ani nóg jak go czytam ;) ale jak napisałam to już opublikuję :P

Podobne wpisy:

0 komentarzy

O czym teraz myślisz?