O fuszerce słów kilka ;)))

20:21

Kto choć raz się mnie w ciągu ostatniego roku zapytał, co słychać, z pewnością wie, że najchętniej każdą wolną chwilę przeznaczałabym na czytanie i analizowanie for budowlanych. No i w tym miejscu przedstawiam perełki z tematu o największych fuszerkach :)
(Z dedykacją dla Fiskusa, który się na ten wpis nie może doczekać:P)

No to na początek kilka ciekawych zdjęć:




















A i jeszcze z budowy innego znajomego. Na budowie spotkały się dwie ekipy. Goście od montażu okien mający jednocześnie robić ocieplenie poddasza i elektrycy. Montażyści od okien okazali się być strasznymi żartownisiami. Kiedy szef elektryków zostawił swoich dwóch pracowników na budowie, zaplanował im front robót, zostawił materiały i wyjechał na kilka dni do stolicy. Właściciela budynku też z racji zawodowych zaglądał na budowę raz na dwa tygodnie. A elektrycy zaraz po wyjeździe swojego szefa przystąpili do... intensywnego spożycia. Zachowywali się przy tym jak dzieci. Dwaj trzydziestoparoletni faceci, ganiali się po schodach, bawili się w chowanego, grali w piłkę starym butem. No i pili. A pili niemało. No i coś tam robili od czasu do czasu. Ich szef zanim wyjechał, rozrysował im na ścianach kredą, gdzie mają być wykute bruzdy. No i tutaj popisali się montażyści okien. Kiedy elektrycy byli mocno spici, dorysowali im kredą bruzdy w najbardziej dziwacznych miejscach. Powstały iście kosmiczne wzory. Oczywiście elektrycy kuli, szef narysowali to oni kują. Na szczęście nie kuli zbyt szybko, częste przerwy na "bar" i rozrywki sportowe, więc zdąrzył wrócić ich szef. Och lepiej nie opisywać języka używanego pod adresem ocywiście momentalnie byłych elektryków. Nawet montażyści od okien chwilowo zniknęli z budowy pozwalając "wybrzmieć" szefowi elektryków.
Autentyczna historia znajomego z kominkarzem.
Wymurowanie kominka z cegły klinkierowej i płyt marmurowych. Uzgodniono cenę za materiał i usługę na 7.000,-
Pierwszego dnia przyjechał szef z materiałem i Pracownikiem1. Oboje młodzi poniżej 30tki. Pokazane co i jak - Pracownik1 zostaje po chwili sam i zaczyna murować. Tego dnia szef przyjeżdża po niego około 21. Nastepnego dnia sytacja sie powtarza. Robota powoli ale jednak idzie do przodu - powiedzmy że inwestorzy są średnio zadowoleni. Trzeciego dnia szefo przyjeżdża po Pracownika1 o godz 24 - umówieni są oczywiście na pracę od 8 do 16 no ale"gdzieś się przeciągnęło". Oczywiście spoglądanie na zegarek co chwila bardzo przeszkadza w pracy więc i efektów za dużo nie ma. Pracownikowi1 jest wstyd za szefa i około 23 nawet proponuje "Państwo idzcie juz spac ja tu na schodach sie położę i poczekam na szefa".....
Po tym numerze Pracownik1 obraża się na szefa i dnia czwartego nie pojawia się w pracy - dzień stracony. Piątego dnia szef przywozi jakiegoś studenta który cegłę ma pierwszy raz w ręku, przedstawia go jako Pracownika2 i każe mu dokończyć to co Pracownik1 zaczął.
Jak można się domyślać pojawiają się poważne zastrzeżenia co do jakości pracy bo Pracownik2 się dopiero uczy - z dużą pomocą inwestorów... Na zwracane uwagi szef reaguje tekstami "to ja się na tym znam nie Państwo bo to ja jestem tu fachowiec i dlatego mnie Państwo wybrali i ja mówię że jest dobrze"Delikatnie mówiąc cegły klinkierowe nie są kładzone równo i gołym okiem widać że całość będzie do poprawki.
Po kolejnej ostrej wymianie zdań z szefem inwestorzy dziękują za jego usługi. Szef ma przyjść jeszcze tylko jutro z rozliczeniem materiału. Zjawia się rano z tajemniczą miną, młotkiem w ręce i rozliczeniem na kwotę 3.200zł. Po weryfikacji okazują się pozycje typu "przycięcie płyty marmurowej na wymiar" za kwotę 700zł - po telefonie do sprzedawcy marmurów okazuje się że przecież w prostokąty i kwadraty tną w cenie materiału itd itp. Idąc tym śladem po długiej i coraz bardziej nieprzyjemnej rozmowie chcąc zakończyć tę sytuację inwestorzy (starsi ludzie) zgadzają się zapłacić 800zł, które szef kasuje.
Po czym..... wyciąga wspomniany młotek i rozp....a wszystko w drobny mak grożąc mieszkańcom "no podejdź pan podejdź tu tylko" i wychodzi pozostawiając kupę klinkierowego gruzu.....
Mój majster obciął za krótko dwie krawężnice.
Dałem mu spis kantówki i tam napisałem:
11,6
Ja przychodze a on uciął na 11,06 m!
Mało tego, jeszcze mówi w oczy, że tam nie było 11,6 tylko 11.06 choć fizycznie jest i widać 11,6 ! A on już później, że na rysunkach się nie pisze 11,6 tylko 11,60, więc skoro nie ma zera to znaczy że 6 cm! A ju mu mówie, że jak w sklepie widzi cene 11,6 to płaci 11 zł i 6 gr?? A on, w sklepie to co innego....
W tej chwili robiona jest elewacja z dociepleniem. Studiuję temat, by znów nie dać się wyrolować. Ale wkurzam się. Cz naprawdę w tym kraju trzeba znać wszystkie tajniki budowlane, mimo że jest się humanistą? Nie chcę tej wiedzy, jestem oszołomiona uporem tych wszystkich, którzy budują.
U mnie partactwo właśnie się odkryło... ekipa elektryków mająca jedynie zainstalować osprzęt (gniazda i łączniki) odkryła, że w większości punktów... nie ma prądu!?
Otóz okazało się, że wypieszczona (pół-inteligentna) instalacja elektryczna i instalacja alarmowa (też niczego sobie) została poszatkowana przez ekipę od zabudowy GK. Trzeba teraz zdejmować zabudowę. Okazuje się, ze panowie mieli tyle szczęścia, że potrafili trafić w jedyny kabel na całej ścianie i to w kilku miejscach (pokrywał się z profilem i to z miejscami na wkręty). Oczywiście w miejscach gdzie kabli było więcej szczęście jeszcze bardziej im dopisywało
I pomyśleć, że uwierzyłem w ich zapewnienie "tak tak, bedziemy mocować tylko do sufitu).... Teraz mam prutą zabudowę GK i odkuwany tynk, żeby posprawdzać łączenia. Co gorsze są pewne punkty świetlne działają nawet jeśli w przewód wbiła się śruba zabudowy GK. Mogą sobie w takiej sytuacji przestać działać np. po dwóch latach. Niestety nie mogę zdjąć całej zabudowy GK ze względu na czas do przeprowadzki (sprzedałem juz swoje mieszkanie). Zgroza
My mieliśmy super przygodę z projektem. Pan Projektant "zapomniał" zaprojektować fragment stropu parteru. efektem jest brak podestu po wejściu na schody - po prostu DZIURA. mi budowlańcy odkryli to oczywiście jak były układane gary. telefon do mnie. ja telefon do projektanta. on - olewka. niech kierbud zaprojektuje. kierbud - olewka - on nie będzie odpowiadał za czyjeś fuszery - niech projektant zaprojektuje. a beton zamówiony, już jedzie.
no i teraz musze zapłacić stolarzowi za wykonanie tego podestu w ramach schodów.
do dziś każda ekipa wchodzącz na moją budowę podziwia moją klatkę schodową. naprawdę imponująca WYRWA
U nas gamoń od dachu (bardzo polecany przez wiodącego u nas sprzedawcę dachówek jako super wykonawca) stawiając więźbę brał zwymiarowane przecież belki "jak leci" i przycinał, a potem zabrakło mu długich. Zabić go nie można było, bo zbliżał się koniec sezonu. Trochę dokupiliśmy. trochę się sztukowało... O komin założyli się ze mną, że nie jest krzywy, tylko złudzenie "apteczne". Ale nie przewidzieli, że wejdę w spódnicy i obcasach na dach z poziomicą - i to ich dobiło i komin rozebrali i poprawili!
Otóż w znajomej firmie robili remont łazienki. Po zakończeniu prac okazało się, że do spłuczek w kibelku podłączyli... ciepłą wodę . Raczej nie będą skuwać kafelków, żeby to poprawić. Zawsze można powiedzieć, że to taki luksus miał być.
Pamiętam, jak na osiedlu akademickim zrobiono kiedyś remont wymiennikowni.
CAŁE osiedle z nagła miało ciepłą wodę w kibelkach!
Ze 3 dni tylko, ale wystarczyło! Plastikowe wężyki tego nie lubią...
Meksyk i aromaty!!!
Witajcie, smutno,że takimi akurat rzeczami przyszło nam się chwalić, no ale............
Wczoraj wyszedł u nas babol, że dolna krawedź okna jest na wys.96 cm - budowlaniec zapomniał, że w kuchni stawia sie meble (86cm) no i trzeba doliczyć wylewke - u nas 17cm. No cóż mała ekstrawagancja - szafki wyższe niż parapet i jak bezpiecznie, no bo kto te okna miałby otworzyć Kazałam mu ściągać nadproża i podnosiś okna o 2 cegły.
A co zobaczyłam u innego inwestora, u którego robi ten sam "fachowiec" w tej samej miejscowości ? Inwestor stwierdził, że ma za małe okna i kazał otwory na nie powiększyć murarzowi. Ten i owszem zrobił to, ale w dól. Obecnie bez parapetu dolna krawędź otworu jest na wys.84 cm - oczywiście wys.mebli i warstwy na podłogę nie były brane pod uwagę. I tak oto NASZ wspólny murarz, zapraszając mnie na drugą budowe, chciał udowodnić, że "ZA WYSOKO BĘDZIE PANI MIAŁA PARAPETY"......no i udowodnił ....swoją głupotę.
U moich rodziców "fachowcy" wyprowadzili rury do bidetu na wys. ok. 1 metra. Dlaczego? Bo myśleli, że to pisuar.
Ja w ostatniej chwili zapobiegłem "małej" fuszerce - schody, które prowadzą z piwnicy do domu - zaszalowali na wprost do garażu, podczas gdy miały zakręcać i wychodzić w pomieszczeniu gospodarczym w domu..... Na szczęście nie zdążyli zazbroić i wylać Nie zgadzały im sie wysokości stopni i ich ilość, ale stwierdzili, że pewnie architekt przy adaptacji zawalił.....

I mam kierownika swojego, który dba o moje interesy, jest też kierownik robót wykonawcy no i oczywiście jest kumaty brygadzista... ale tak wszystkich przyćmiło, że zrobili źle
Jak dla mnie to na razie największą fuszerkę odwalają banki:
1. Polbank - na decyzję czekałem 1,5 miesiąca
2. GE przyznali mi kredyt, ale zawiesił im się system i nie mogą napisać umowy
3. KB robi wycenę już trzeci tydzień (za którą trzeba było zapłacić!)
A robota na budowie już wre
Trzy lata temu na ekskluzywnym, willowym osiedlu w centrum Żoliborza (W-wa) pewien pan stawiał dom. Postanowił taniej. I wynajął ekipę Ukraińców.
Sąsiad zza płota obserwował zmagania ekipy - nudzący się emeryt- dziadunio.
Panowie pracowali jak mróweczki (głównie jak inwestor był w okolicy).
Fundamenty się udały.
Stan zero - mówisz i masz.
Ściany parteru - ok.
I przyszło do stropu.
Wygładało nieźle do dnia, gdy przyjechała grucha i zaczęło się wylewanie stropu .
NIby ok - ale jak tylko ostatnia grucha się zwinęła ( a dom był duuuży) coś jękneło, pierdnęło i cały strop - jebut.
Sąsiada - emeryta podniosło z leżaka.
Jak "kurz opadł" po ekipie śladu nie było ( spierniczali jak karaluchy) a przed tym co miało być domem stał inwestor i płakał.
Potem złapał łopatę i chciał ten cały beton wywalić do ogródka - żeby ratować parter. Niestety - ciepło i przyjemnie na dworzu, słoneczko świeci a do przewalenia przecieć nie 10 kg. Podobno jakoś to odkuł ....
Wolę sam spieprzyć niż zastanawiać się, co oni spieprzyli.
A u nas największą fuszerką było wylanie wylewek z tym samym spadkiem co nasza działka, czyli pochyło.
Na koniec trzeba było to skorygować i przedpokój mamy wyżej o ok 40mm od reszty, którą opuściliśmy, a przecież tego schodka miało nie być...
Pracuję w firmie, która ma kilkanaście oddziałów i byliśmy na wizytacji w jednym z nich po zawaleniu się tzw. sufitu podwieszanego.
A teraz jak to zrobili jakieś 10 lat temu:
Ekipa robiła remont parteru i zrobili tzw. sufit podwieszany z płyt trocinobetonowych poprzybijanych gwoździami do belek stropowych (strop drewniany) i tu wpadli na "genialny" pomysł zrobienia wygłuszenia stropu, i przy okazji pozbycia się gruzu oraz kafli po rozebranych piecach kaflowych, i wciepneli to wszystko nad te płyty trocinobetonowe, które trzymały swój ciężar, gruzu oraz kafli, a pewnego niepięknego dnia to wszystko walnęło....
Tekst pewnego znajomego hydraulika do klienta, kiedy mu rura "pod górkę" wyszła "wie pan tu musi zostać zachowany kontrspadek"...
jeszcze sufit w salonie. Przez jedną ze ścian przerzucony był przedłużacz. Mówię chłopakom tylko czasem nie zapomnijcie o ty przedłużaczu
- Eeeee jaaaasne niech sie Pani nie martwi,głupi nie jesteśmy
Przyjeżdżam patrzę i oczom nie wierzę, w suficie przy samej ścianie mam piękną dziurkę 3x3cm i dynda sobie przedłużacz
Idę do garażu który jest za tą ścianą, a tam powtórka, dziurka 3x3cm i dynda sobie kabelek od przedłużacza z wtyczką....
Dodam jeszcze ten sam murarz wymurował o ok 15 cm wyższe ściany na poddaszu i dekarz musiał zmienić konstrukcję wieźby. Zmienił również położenie niektórych drzwi wewnętrznych. Na moje pytanie dlaczego nie patrzył do projektu stwierdził, że " nie lubi".
pytanie - do brał cieśla i gdzie można to kupić - szykuję imprezę więc może się przydać

Budowa domu wg planu z MURATORA z poprawkami wewnątrz (zmieniony całkowicie układ pomieszczeń - ważne dla sensu opowiadania).
Fundament zrobiony, chudziak na parterze zrobiony, kanalizacja pod chudziakiem zrobiona. Początek stawiania ścian.
Przyjeżdżam jak zwykle na budowę zobaczyć jak postępują prace. Mury pięknie pną się do góry. Majster mówi, że warto już zamawiać Schiedla na kominy. W sumie 9 kanałów kominowych i wentylacyjnych (ważne dla dalszej treści ). Mówię "ok" ale zanim wyjeżdżam z budowy oglądam kolejny raz chudziak. Zastanawiają mnie 2 ujścia. Jedno wychodzi z podłogi w okolicach kotłowni ( nie kojarzę aby tam miał stanąć jakiś kibelek a drugie w salonie przy ścianie (hmmmm... myślę kibelek w miejscu TV? - ciekawe programy będą; szczególnie te "na żywo" ). Pytam Majstra co to jest? Wyjaśnienie: Pierwsze to rura pewnie do pieca na kondensat a drugie to powietrze do kominka. Zapewnia, że wszystko zgodnie z planem (co potwierdza wyciągając z kieszeni rzut parteru).
Nie mam czasu od razu analizować. Przyjmuję do wiadomości. Jadę ze swoimi planami szukać kominów. Siadam z miłą Panią w hurtowni do stołu, wyciągam plany, liczymy i wychodzi.... 13 kanałów .

Przecież Majster mówił o 9? Zaczynam myśleć co jest nie tak. Patrzę w plany i coś jest nie tak. Wg mnie to co widziałem na budowie i to co jest w planach to 2 różne budowy!!! Niby obrys budynku się zgadza ale środek już nie!
Wracam na budowę ( mam złe przeczucia).

Biorę Majstra, wyciągam plany i mówię, aby pokazał jak liczył kominy.
Majster popatrzył na moje plany, podrapał się w głowę i pyta

" A CO TO ZA PLANY? SKĄD JA JE MAM?

Ludzie!!!! Jak to skąd? To mój dom, który on buduje!!! I takie plany ode mnie dostał!! - krzyczę!!
Majster wtedy wyciąga plany z kieszeni, rozkłada i..... TO NIE MÓJ DOM!!! Zbladłem, zsiniałem i nie wiem jeszcze jakich kolorów dostałem.
Owszem, projekt ten sam, ale taki jak w internecie (bez zmian)!! Myślałem, że mnie szlag trafi na miejscu!! Krzyczę ( nie jestem w stanie normalnie myśleć a co dopiero mówić) skąd to ma? Zapiera się w żywe oczy że ode mnie. Kilka minut sprzeczki, do momentu kiedy udowadniam mu, że nie mógł ich ode mnie dostać bo nie ma na planach tabeli w rogu z informacją o inwestorze, projektancie itp.

I wtedy wychodzi szydło z worka. Okazuje się, że moje plany (rzut parteru) zalał i bał się mi powiedzieć więc załatwił kolegę, który na podstawie rzutów w internecie wykonał mu rzut parteru!!! Zgroza!!!

U mnie tynkarz po zakończonej pracy i moich uwagach stwierdził, że nie powiedziałem, że chcę w narożnikach mieć "zachowane kąty" (90 stopni). Podkreślam słowo zachowane, a nie zrobione - bo kąty były prawidłowe.
No, a skoro jesteśmy już w temacie, przedstawiam hit wszechczasów - stan surowy, którego wartość budowy jest niższa, niż szacowana wartość kosztów naprawy tego, czego się fachowcom nie chciało robić poprawnie :D Przedstawiam artykuł pt. "Jak nie budować domu". Enjoy!

Podobne wpisy:

0 komentarzy

O czym teraz myślisz?