Z tymi klientami dzisiaj..!
20:56- ja z Bielaruś, i mne nada... potrzebuję... eto internet.... Internet. On na karteczku?
- <opis oferty- po polsku>
- a skolko.. 1GB? is fast?
- <znowu dręczę człowieka polskimi opisami :D>
- aj.. ja ne ponimaju... ty rozgowori.. em.. you word fast!
- would you like me to speak english?
- oh yeah my a little english but ok
To było interesujące :)
Niestety są też inne sytuacje - podchodzi np. taki dziadzia i:
Takie artykuły przemysłowe jak aparat do mierzenia ciśnienia!
Zgubiłeś? Zepsuł się? Chcesz wymienić obudowę? Smycz chcesz do tego dokupić? A może być się przywitał, co, dziadzia? Dzień dobry, proszę, dziękuję...? Cokolwiek?
Ale nie - ten stanie, wyrecytuje to, co powtarzał w trzech ostatnich punktach sprzedaży, i stoi. I patrzy. Nie słyszałam pytania, więc nie kwapię się do udzielenia odpowiedzi. No i tak wwiercamy się w siebie wzrokiem - on w oczekiwaniu na odpowiedź, ja ze skrywanym głupim uśmiechem pod nosem, ani myślę odpowiadać. Jakbym nie podchodziła do pytających tak na anty, to może by się tak nie złościli, ale tak się składa że mnie też różne rzeczy złoszczą. A ten dziadzia to najlepszy przykład!
Tak się składa, że w ciągu dnia czasami mam więcej pytających o drogę, niż zainteresowanych tym, co robię w pracy, a trzeba zaznaczyć, że nasza firma cieszy się sporą popularnością i wiele osób do nas podchodzi również w tym celu. Pytania o drogę - gdzie łazienka, gdzie żelazka, gdzie łazienka, gdzie piłeczki ping-pong'owe, gdzie łazienka, gdzie ubikacja, oraz - mój faworyt - gdzie jest APART. Kurwa, moje stoisko jest na przeciwko APARTu i świeci się jak samochód dostawczy Coca-Coli w reklamie świątecznej, litości...
Z tych wszystkich pytań najlepsze jest to, że praktycznie tylko kurierzy pytają się kulturalnie, z uśmiechem i czasem też z lekkim poczuciem winy- chyba jako jedyni wiedzą, że kierowanie przepływem ruchu po galerii to nie nasz obowiązek. Inni tego nie rozumieją - jak czegoś nie wiemy (a często nie wiemy), to takie 40lat+ potrafią się oburzyć, tupnąć nogą, fuknąć, okrzyczeć, i lecieć na skargę. Tłumaczysz takiemu baranowi, że to nie informacja (i pokazujesz paluchem na nazwę twojej firmy, po czym kierujesz go w stronę stanowiska informacyjnego), a ten, co? No oczywiście biegnie w stronę odwrotną, niż pokazujesz, i się skarży pierwszemu lepszemu, że ludzie pracujący w galerii nic nie wiedzą. Nie tylko nie zaakceptował tego, że moje stanowisko pracy to nie informacja, lecz nie wiedział też, do kogo zgłasza się skargę. Podleciał do 'umundurowanych' dwóch mężczyzn, którzy okazali się konwojentami. Boże spuść nogę i kopnij tylko dobrze wyceluj...
Ja tutaj PRACUJĘ więc siedzę TUTAJ, nie chodzę i się nie rozglądam. Może to kogoś zdziwić, jednak ja 'swoją' galerię postrzegam jako miejsce pracy i chodzenie po niej po pracy nie sprawia mi frajdy. Więc jej nie znam na pamięć. Piętro na którym pracuję jeszcze znam, ale pięter jest 3! Trzy wielkie piętra. Nie chodzę i nie wkuwam rozkładu sklepów na pamięć. Skąd to oburzenie, kiedy nie wiem, gdzie są paski ze złotymi sprzączkami, kobaltowa koronkowa bielizna lub krawat z Myszką Miki?
W ciągu swojej półtorarocznej kariery w aktualnej firmie, której stanowisko pracy jest w galerii handlowej "na wyspie", średnio 5 razy dziennie kieruję ludzi TYLKO do łazienki (co raz pod sufitem zwisa informacja: KIBEL => TAM!) ... Podczas ponad roku czasu usłyszałam 3 zapytanie gdzie jest informacja albo jakaś mapka.
Ciekawostka:
- A LMarconi, gdzie?!
- <w sumie wiem gdzie jest, aaaaaale...> Wie Pan co? Ja to nie wiem, czy w ogóle jest w naszej galerii taki sklep
- Niemożliwe! Nie no jest, musi być, na pewno! Chyba gdzieś TAM!
I kobitka oddaliła się we właściwym kierunku, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Wychodzi na to, że Ci podpytujący mają syndrom babuni - co się nie zapyta, to potem się kogoś podpyta, tak żeby się upewnić tylko, a jak już trzecia osoba jej to potwierdzi to dopiero wtedy kieruje się w odpowiednią stronę, ale w między czasie najlepiej upewnić się jeszcze ze 2 razy.
Powystrzelałabym. Wszystkich!
0 komentarzy
O czym teraz myślisz?